Akademia Elemeno prezentuje metodę na trening z dzieckiem według Elemeno_Taty, a właściwie dziećmi, bo “wybiegałem” ich troje. Czyli wywiad z samym sobą, gdzie opisuję moje wypracowane sposoby jak łączyć rodzicielstwo, pracę i pasję do sportu.
Kim ty właściwie jesteś Elemeno_Tato?
Hmmm, dobrze, powiem parę zdań o sobie. W młodości nie lubiłem zbytnio sportu. Grałem w piłkę nożną na podwórku i lubiłem jeździć na rowerze i to właściwie tyle. Właściwie całą młodość miałem raczej nadwagę, wolałem książki i komputery niż zajęcia z WF-u. Wszystko zmieniło się na studiach, gdy wciągnąłem się w tematykę górską. Najpierw wędrówki z kolegami, potem wspinaczki skałkowe, a następnie całkiem poważne drogi w Tatrach i Alpach. Zostałem też ratownikiem grupy podhalańskiej GOPR. Po ukończeniu studiów i przeprowadzce do Gdańska, góry się oddaliły, ale na to miejsce złapałem bakcyla biegowego i kolarskiego. Jestem również całkiem niezłym narciarzem, szczególnie lubię narty biegowe, choć i na stoku radzę sobie całkiem nieźle 🙂
Jak długo już biegasz?
Biegam regularnie już od 10 lat – najpierw tylko dla poprawy formy, potem maratony, ultra-maratony i biegi górskie. Już w moim drugim maratonie (w Krakowie w 2013 roku) złamałem magiczne 3h, choć pierwszy przebiegłem w powalające 4h i 30 min, przy mega upale i z kolanem które nie chciało się zginać przez ostatnie 10km 🙂
Jednak to nie sport w moim życiu jest najważniejszy. Jestem przede wszystkim mężem i ojcem 3 dzieci: Zosi, 7 lat i bliźniąt: Kaliny i Franka, lat 5. Jeśli chodzi o moje największe osiągnięcia biegowe, to właśnie najlepsze wyniki osiągnąłem, gdy miałem już 3 dzieci w domu!
Naprawdę? Jak to możliwe?
Wiele osób doświadcza tego, że po pojawieniu się dzieci, aktywność fizyczna schodzi na daleki, daleki plan. Główną przeszkodą jest ogrom obowiązków i brak czasu. No tak, brakuje czasu i ochoty, by pójść na siłownię, halę, czy na basen, ale czas na spacer z dzieckiem musi się znaleźć! W naszym przypadku wychodziliśmy każdego dnia, pogoda nie była nam straszna. Wystarczyło zadbać o odpowiednie ubrania, adekwatne do pogody. By zabezpieczyć dzieci, mieliśmy folie przeciwdeszczowe na wózek, śpiworki puchowe w zimie.
To jak u Ciebie wyglądały te treningi biegowe skoro masz 3 dzieci?
Zacznę od najłatwiejszej części, czyli weekend. Z trójką dzieci ciężko było tak po prostu wyjść sobie na 2-3 h, żeby pobiegać. Lubię długie dystanse, więc taki typ treningu był mi potrzebny, dlatego wykorzystywałem moment drzemki na dłuższe biegi. Ja biegłem, a dzieci sobie słodko spały w wózku. Moje tempo nie było zawrotne, ale to nie miało żadnego znaczenia, liczył się czas, który spędziłem z dziećmi na zewnątrz i czas w biegu. Gdy się budziły, często siedziały bardzo grzecznie, obserwując świat, ale nie zawsze tak było. Trzeba się liczyć z tym, że czasem z treningu nic nie wyjdzie, bo dzieci nie chcą spać, obudziły się zbyt wcześnie w złym humorze, albo wózek złapał kapcia, co zdarzyło mi się ze 2 razy. Dlatego obowiązkowo trzeba zabrać dodatkową odzież na wypadek dłuższego postoju. U mnie świetnie się sprawdzała kamizelka puchowa, bo można ją było zwinąć w kieszeń, tak aby zajmowała bardzo mało miejsca. O jedzeniu i piciu dla dzieci nie wspominam, bo to zawsze trzeba mieć ze sobą. Mój najdłuższy bieg z dzieciakami trwał chyba 2,5 h, ale tak długie biegi nie zdarzały się zbyt często.
Czyli tak wyglądał weekend, a co w tygodniu, jak łączyć pracę, sport i rodzicielstwo?
W tygodniu nie miałem wiele czasu na trening. Dojazd do pracy, 8h w biurze, potem powrót do domu, bo trzeba było odciążyć żonę przy dzieciach, a z naszymi bliźniakami było co robić, uwierzcie mi. Dlatego wykorzystywałem drogę do pracy i z pracy na trening. Policzyłem sobie to tak, dojazd samochodem, czy pociągiem, zajmował około 30-40 minut. Do pracy w lini prostej miałem ok 9km, więc około 40-45 minut spokojnego biegu. Więc po prostu zacząłem to biegać. Biegałem do pracy, potem szybki prysznic i do biurka, a wracałem na rowerze który zostawiałem przy firmie, na zmianę, potem na odwrót, rowerem do pracy, potem powrót biegiem. Sprawdzało się to u mnie 🙂
Czyli wykorzystywałeś czas optymalnie?
Nie wiem czy optymalnie, ale jakoś dawałem sobie radę 🙂 Pojawienie się dzieci nie musi być ograniczeniem, wręcz przeciwnie, dzieci mogą nas jeszcze bardziej zmobilizować. Brakuje czasu, ale też w takiej formie robiłem coś dla nich i coś dla siebie. W moim przypadku korzystałem z tego czasu z dziećmi jako „jednostki treningowej”, a pora drzemki to był właśnie ten moment, który mogłem wykorzystać na sport, a wózek z dzieckiem jako ciężary do pchania, czyli ćwiczyłem siłę biegową 🙂 Zdarzało się również, że trening odbywał się w nocy, gdy miałem pewność, że wszystkie dzieci już smacznie śpią. Wychodziłem z domu o 21, wracałem po 3-4h biegu. Ale to nie sprawdzało się najlepiej, bo źle potem spałem po takich biegach.
Co ci to dało?
Stosując takie podejście wystartowałem w kilku maratonach i ultra-maratonach w Norwegii i w Polsce. Kończyłem prawie zawsze w pierwszej 10 (nie były to zawody rangi mistrzostw świata :)), a raz wygrałem, w 2016 roku w Fredrikstad i wtedy podkręciłem mój czas w maratonie do 2h 50min. Tego dnia byłem najszybszym z uczestników i chyba najszybszym Polakiem w Norwegii :).
Następnym wielkim wyzwaniem były przygotowania do ultra-maratonu EcoTrail Oslo na 80 km, który odbył się pół roku później, gdzie zająłem całkiem niezłe 9 miejsce. Zresztą spójrzcie na filmiki poniżej, z przygotowań i jak to wyglądało na mecie 🙂
Były też inne biegi które kończyłem lepiej lub gorzej. Czasem zapominałem że jestem amatorem i biegam dla własnej satysfakcji, włączało się wtedy zacięcie na rywalizację, ale tak się nie da, rodzina musi być na pierwszym miejscu, szczególnie w głowie, żeby nie budować niepotrzebnej frustracji.
Co radzisz innym rodzicom, nie biegającym, czy nie trenującym?
Jeśli nigdy nie biegałaś czy biegałeś, szybki spacer z wózkiem zawsze poprawi stan twojego zdrowia i kondycję. Najważniejsze jest to, by złamać barierę potu! Musimy zacząć się pocić, wtedy spacer możemy traktować jako trening i zaczyna się zbawienny wpływ na twoje serce, płuca i całe ciało. Nie potrzeba drogiego zegarka z pulsometrem, po pewnym czasie zaczniemy to po prostu czuć.
A wózek?
Pomyślicie, że na pewno używałem okropnie drogiego specjalistycznego wózka do biegania? Otóż nie! Jasne, są świetne super szybkie wózki do biegania, ale w naszym przypadku korzystaliśmy z przyczepki rowerowej z przednim kołem do biegania, a po urodzeniu bliźniaków biegałem bardzo dużo ze zwykłym wózkiem bliźniaczym. Najważniejsze by wózek miał w miarę duże i szerokie (jeśli jeździsz w terenie, lub po śniegu) koła, by łatwo wybierał nierówności podłoża i dobrze się toczył. Wózki biegowe są łatwiejsze w prowadzeniu, suną bardzo lekko i same w sobie są bardzo lekkie, ale nie są konieczne. Pamiętajcie najlepszy wózek, by wyjść na zewnątrz i spędzać czas aktywnie, to właśnie ten wózek, który już macie!
Podsumowując:
- Zacznij z tym, co masz i wykorzystaj te warunki – czasem mało komfortowe, w których się znalazłaś/eś!
- Wykorzystaj pory drzemki dzieci, szczególnie w weekend jest to idealny moment na wyjście.
- Wykorzystaj drogę z pracy na trening, albo do pracy, jeśli masz się gdzie potem ogarnąć.
- Nastaw się, że wychodząc na trening z dziećmi, może być tak, że z zamierzonego treningu nic nie wyjdzie, bo dzieci nie będą chciały spać w wózku, albo obudzą się zbyt wcześnie. Czasem tak po prostu jest 🙂
- Miej zawsze coś ciepłego do ubrania, coś do jedzenia/picia dla Ciebie i dla dzieci.
- Po prostu idź 🙂